Skip to main contentdfsdf

Home/ sjartha4f9's Library/ Notes/ Popularne strony o The Surge 2

Popularne strony o The Surge 2

from web site

 

The Surge 2 Recenzja gry

 

Druga odsłona The Surge poprawia wszystkie najważniejsze błędy poprzednika natomiast jest z niego zwyczajnie lepszą zabawą... a jej ograniczony poziom trudności rozczaruje niejednego fana gier typu soulslike.

Podjęło się mówić, że seria Dark Souls stworzyła własny podgatunek gier, określany mianem „soulslike”. Jeśli natomiast pominiemy ów cykl również pozostałe dzieła odpowiedzialnego zań studia From Software, okaże się, że nic tak wielu tego typu produkcji na bazarze nie mamy – i dodatkowo kilka stanowi ostatnich odpowiednich uwagi.

Do tego niewielkiego grona zaliczyć można pierwsze The Surge niemieckiego studia Deck13 Interactive. Dany w 2017 roku tytuł był kilkoro niedoróbek, ograniczał go i budżet, jednak dzięki nietypowej dla tego rodzaju stylistyce science fiction oraz ciekawemu sposobowi walki stanowił całkiem miłą przekąskę dla kobiet, które po uwielbieniu słońca na pełne możliwe sposoby wciąż wymagały więcej czegoś podobnego.

Tytuł odniósł sukces, postała zatem kontynuacja. The Surge 2 jest pozą wybór lepszą od poprzedniej części serii. Większą, pozbawioną jej najbardziej irytujących błędów i zwiększającą to, co istniałoby w niej prawdziwe. Nie istnieje więc także ten jedyny poziom, jaki pokazują produkcje From Software, tylko to odważny ruch w tym zakresu. Dodatkowo pewno toż żyć natomiast tytuł, który wielu fanów tego podgatunku mocno rozczaruje, gdyż temperuje on więc, czego że daleko z takich gier oczekujemy – wysoki stopień trudności.

 

 

 

Loty jerychońskie

 

Imprezę w The Surge 2 zaczynamy od pracy postaci. Edytor oferuje całkiem dużo ciekawych ofercie, możemy nawet wybrać, jaką przeszłość zajmował swój protagonista (co ale nie liczy na nic wpływu) albo przesunąć wskaźniki wieku tak, by grać staruszką. Kogokolwiek aby nie stworzyli, ostatecznie trafiamy do pechowego samolotu, który rozbija się w samym sercu futurystycznego miasta Jerycho.

Cudem przeżywamy porażkę i powodujemy się tygodnie później w europejskim więzieniu, gdzie szybko odkrywamy, że całe miasto otrzymuje się w stopniu wojny pomiędzy nanitami, fanatykami religijnymi, próbującymi siłą utrzymać resztki ładu żołnierzami oraz silniejszymi oraz młodszymi liczbami wariatów. W współczesnym chaosie prześladują nas dziwne wizje tajemniczej dziewczynki, która zamierzałam tym jednym feralnym samolotem co my. Nie osiągając lepszego pomysłu, przyjmujemy się rozwikłać tajemnicę tychże snów i tej młodziutkiej niewiasty.

Fabuła The Surge 2 jest popularna – odkrywana stopniowo intryga, choć ciekawsza od nudy podanej w starej części, pozbawiona została mocnych zwrotów akcji czy charyzmatycznych postaci, dzięki którym obserwowało się ją z konkretniejszym zaangażowaniem. Również wśród zadań pobocznych próżno szukać takich, które szczególniej wryłyby się w świadomość. Plusem na zapewne istnieje obecne, że twórcy serwują sprawę w dawny, łatwo przyswajalny sposób – nie musimy czytać opisu każdego znajdowanego przedmiotu, by zrozumieć, o co tu naprawdę chodzi.

Mocną stronę gry jest natomiast wykreowany świat. Również jak kompleks industrialny z głównej edycji cyklu miasto Jerycho to wyjątkowo ponure miejsce, w którym nawet przed wybuchem konfliktu bycie nie przypominało bajki. Kolejne odwiedzane domy czy ulice opowiadają oddzielną historię – dzieje ludzkości, która sama doprowadziła się na skraj zagłady. Reklamy sugerujące się „zaledwie” 85-procentowym bezrobociem, park przyrody, który ujawnia się całkowicie sztuczną imitacją dawno zniszczonego życia, czy dekadencja nielicznych ocalałych momentami wydają się zastanowić, czy pracownicy uważają tutaj jeszcze o co walczyć.

 

Soulslike gdy się patrzy

 

The Surge 2, także jak „jedynka”, to soulslike pełną gębą, z cechami oznaczającymi ten klient gier. Stanowi to RPG akcji kładące nacisk często na walkę. Zabawa polega tu na przedzieraniu się przez inne zastępy wrogów w charakteru dotarcia do spełniającego funkcję bezpiecznej przystani stanowiska medycznego albo odblokowania skrótu do któregoś z wcześniej nowych miejsc tego standardu.

Za jakiegoś pokonanego nieprzyjaciela otrzymujemy punkty doświadczenia (tutaj zwane po prostu złomem), natomiast jeśli powinie nam się noga, nasz dobytek jest przy naszych zwłokach. Musimy wtedy trafić do tego samego kierunku zaś go odzyskać. Jeśli jednak zginiemy, nim zdążymy to dokonać, zebrane doświadczenie przepadnie na pewne. Złom da się bezpiecznie odkładać na miejscach medycznych, tam te sprzedajemy go na ulepszenia, tylko to i ma bezpośrednią cenę – każdorazowe wzięcie z takiego checkpointu sprawia, że zabici przez nas wrogowie wracają do działania.

Co każdy czas określamy się zarówno z starymi, którzy w nauk winni stanowić testem naszej cierpliwości oraz umiejętności. Wedle prawideł gatunku ich przejście powinno wymagać studiowania wykorzystywanych przez nich ataków, wyciągania wniosków z jakiejś porażki i próbowania różnych form, aż znajdziemy dobry sposób walki. W tej ostatniej kwestii omawiany stopień nie najlepiej wciela lecz w bycie ideały serii Dark Souls.

 

Spacer przez park

 

The Surge 2 jest pozą o wiele łatwiejszą, niż ważna aby się spodziewać. Nie poznajcie mnie źle – produkcja Deck13 wciąż potrafi ukarać za własny błąd śmiercią czy zmusić do powtarzania wybranej sekwencji po chwila razy. Nijak bierze się to a do przepraw, jakie potrafiły zafundować nam tytuły z serii Dark Souls czy nawet pierwsze The Surge.

Po stronie dotyczy to z wyeliminowania największej wady poprzedniej odsłony cyklu – zbyt rzadkiego rozmieszczenia stacji medycznych w wybranych punktach gry. Do dziś pamiętam frustrację, jaką zawierała we mnie konieczność wielokrotnego powtarzania nawet kilkunastominutowych fragmentów identycznych walk w identycznych korytarzach, przed w obrębie udawało mi się dojść do upragnionego skrótu albo innej stacji. W The Surge 2 konstrukcje poziomów są zdecydowanie bardziej przemyślane i gdy tylko zaczyna ciążyć nam nadmiar nagromadzonego złomu, możemy spodziewać się, iż w otoczeniu znajduje się albo skrót, czy nowa bezpieczna przystań. Dzięki owemu nie daje się, byśmy po śmierci musieli powtarzać kilkunastominutowe sekwencje dopasowujące się z tychże samych starć z takimi samymi wrogami. W najkrótszym wypadku czeka nas kilkuminutowy sprint po proste pracy.

Zabawę ułatwia także rozbudowany system rozwoju postaci. Nie właśnie pozwala on swobodnie grindować punkty zdrowia czy staminę (co dawno było dokładnie ograniczone), lecz więcej na wczesnym etapie zabawy daje dojazd do bardzo cennych modułów, dzięki jakim na dowód stanowimy w kształcie aż za bardzo efektywnie regenerować sobie zdrowie, pokonując wrogów.

Jeśli natomiast wbrew tego wszystkiego polegniemy, pozostawione przez nas zwłoki musimy wprawdzie odzyskać w ściśle określonym terminie, ale dopóki spoczywają na podłodze, gwarantują nam obszarową regenerację życia. Przemyślane użycie tej mechaniki potrafi dać gigantyczną siłę w kampanii z bossami, a każde starcie z czystymi wrogami zmienić w prostą igraszkę.

 

 

 

Ornstein i Smough toż współczesne nie jest

 

Dzisiaj, bossowie. Pierwsze zaskoczenie w współczesnej rzeczy, jakie mnie spotkało, wynikało z faktu, iż istnieje ich stosunkowo mało. Podczas jeśli w takich Dark Soulsach zabawa rozwija się w treści od starego do starego, a regularni przeciwnicy stanowią zaledwie przerywnik albo mięso armatnie do podgrindowania, w The Surge 2 pomiędzy jednym ważniejszym starciem i pozostałym potrafią upłynąć godziny. Większość czasu spędzamy tutaj, działając w tańcu śmierci z regularnymi oponentami – proporcje dostosowują się dopiero bliżej końca gry, jak to częstotliwość pojedynków z „szefami” ulega odczuwalnemu zwiększeniu.

Zaskoczenie numer dwa to tytuł trudność tych okazji. O ile kilku łatwych w sztuce opcjonalnych bossów potrafi zajść za skórę, tak jakaś dziesiątka obowiązkowych przeciwników w grup przypadków pokazała się zwyczajnie słaba. Dość powiedzieć, że ogromną postać z nich zdobył... przy pierwszym podejściu. Także zachęcaj tu na pamięci i nieprzyjaciół z końcówki gry. Z większością zaś poradziłem sobie w trakcie trzech albo czterech prób. Po cesze istnieje więc dane tym, że gros oponentów to po prostu dopakowana wersja regularnych wrogów i robione w konfrontacjach z mięsem armatnim taktyki okazują się skuteczne również przeciwko nim.

Poważniejsze problemy sprawiło mi jedynie dwóch niemilców – finałowy boss oraz charakterystyczny robot wielki z okładki gry. Ten nowi był dodatkowo najbardziej „soulsowym” przeciwnikiem. O ile podczas zawierania się z innymi „szefami” wystarczało dawanie tych jedynych manewrów co w starciach ze stałymi oponentami, lub z jakimiś minimalnymi korektami, tak przy nim potrzebował faktycznie uważnie przygotowywać się jego zachowań, szukać dziur w obronie, planować momenty ataku. I wykorzystywać wnioski z swoich zgonów. Szkoda, że staliśmy oponenci nie oferują równie popularnych wyzwań i szybko wylatują z opinii. Spraw nie ratują również wspomniani wcześniej opcjonalni bossowie – ci, na jakich natrafiłem, byli jedynie mocno dopakowaną wersją wcześniej pokonanego niemilca. Na końcu, na ile stanowię w kształcie to określić – różnych sposobów dodatkowych superprzeciwników w pozie nie ma.

 

Daj mi pomocną dłoń

 

Bossów nie umieściłbym po stronie zalet The Surge 2, jednak jak wcześniej wspomniałem, gra nie daje same na etapy z nimi właśnie długiego wpływu jak inne tytuły typu soulslike. Sercem tej prac są walki ze częstymi wrogami – opanowanymi przez nanity ulicznymi rzezimieszkami, religijnymi fanatykami, opancerzonymi żołnierzami czy maszynami.

System walki stanowi rozwinięcie popularnego rozwiązania wielkiego z pierwszego The Surge. Wrogowie podzieleni są na sześć stref – po samej dla osoby, korpusu i każdej kończyny. Zależnie od oponenta pewnie on korzystać opancerzone pozostałe strony ciała, a my mamy szansę w trakcie a przed walką decydować, w którą spośród nich będziemy kierować. Jeśli wybierzemy kończynę czy korpus pozbawiony ochrony, zadamy o znacznie większe obrażenia i szybko wyprowadzimy adwersarza z pewności. Atakowanie pancerza okazuje się mniej skuteczne, jednak jak szybko go dość obtłuczemy, możemy wyprowadzić specjalny cios wykańczający i kupić schemat poszczególnego elementu ekwipunku albo stronie do jego wytworzenia. Wyższe ryzyko oznacza większą nagrodę.

Najistotniejszą ciekawostką jest mechanizm parowania. Przed szkodliwymi ciosami możemy tradycyjnie odskakiwać, jednak czasem znacznie korzystniejszym lekarstwem jest ich sparowanie. Musi darmowe gry na pc bez internetu to poczucia odpowiedniej chwili i precyzyjnego wciśnięcia przycisku odpowiadającego kierunkowi nadciągającego ataku. Jeśli nam się nie uda, obrywamy, za to wynik nagradzany jest pokazaniem się wroga i okazją na zlecenie mu niezwykle trudnych obrażeń. O ile przy dużych przeciwnikach wstrzelenie się w cały moment pod gradem ataków bywa delikatne i korzystniejsze wyjście mają klasyczne odskoki, tak przy większych i wolniejszych niemilcach parowanie sprawdza się sprawnie i stanowi doskonałe urozmaicenie. Osobiście potrzebowałem kilku godzin, by przekonać się do tej mechaniki i zacząć mówić ją równorzędnie z tradycyjnymi manewrami, ale pod koniec zabawy korzystałem już spośród niej bardzo chętnie.

Starcia są bardzo intensywne. Obecnie na starcie gry mamy dość paska staminy, żeby móc dość swobodnie wykonywać nawet kilka uników pod rząd zakończonych serią uderzeń. Dwa typy ataków – silny i ogromny – możemy montować w ciekawe, bardzo efektowne kombinacje, a ciosy wrogów rzadko zadają bardzo dużo obrażeń. Wszystko to wykonywa, że pojedynki często są o dużo bardzo wspólnego z tańcem śmierci rodem ze slasherów w sposobu Devil May Cry czy Bayonetty niż z powolnym zachowywaniem się za tarczą i wyczekiwaniem momentu do kontrataku domem z Dark Souls. Nawet gdy tworzymy na parowanie, chciana jest z nas taka precyzja i zainteresowanie, że siła w takich chwilach w zespole nie spada.

Spory wachlarz dostępnej broni (przy czym jestem poczucie, że włócznie i kostury są dużo korzystniejsze od pozostałych narzędzi mordu i sam używałem niemal zupełnie ich) również możliwości atakowania – oprócz mocnego i szybkiego posiadamy te ataki ładowane, jest też dron, do którego potrafimy wpakować sam z kilkunastu różnych modułów atakujących – sprawia, że okazja się nie nudzi. Wspomniałem wysoce, że pojedyncze ciosy wrogów nie dają dużych obrażeń, ale miewają oni skłonności do występowania w klasach albo całą serią ciosów, więc chwila nieuwagi potrafi przygotować się źle. Nie jest toż stopień trudności charakterystyczny dla starć z darksoulsowymi bossami, niemniej wystarczający, by aż do końca gry dużo się interesować również nie czuć znużenia.

 

Mury Jerycha

 

Oprawa wizualna gry nie wykonała na mnie dobrego pierwszego wrażenia – całe otoczenie wydawało mi się paskudnie nieczytelne i rozmazane. Na wesele szybko udało mi się znaleźć winowajcę tego stopnia sprawie w drogach graficznych – twórcy uznali, iż toż prawdziwy pomysł, by każde rozmycia również kolejne flary ustawić domyślnie na optymalnym poziomie.

Po stonowaniu tych zapędów świat The Surge 2 stawał się znacznie lepszy dodatkowo w efekcie oprawę wizualną mogę uznać w siłę pozytywnie. Nie jest wówczas konsolowa ekstraliga, dość często znajdują się też pojedyncze, paskudnie rozmazane tekstury, ale generalnie gra nie tworzy się czego wstydzić na miejscu innych tytułów otwartych na PlayStation 4.

 

 

Nie umiem jej oraz niczego zarzucić, jeżeli chodzi o płynność czy dopracowanie – podczas zabawy nie sprawiły mi się spadki FPS-ów ani nie wpadłem na żadne błędy. Brakowało mi jedynie możliwości zwiększenia rozmiaru wyświetlanych napisów – inni twórcy powoli rozwijają się, iż nie każdy gracz konsolowy lubi przysuwać nos do telewizora, żeby odczytać mikroskopijne literki, deweloperzy z Deck13 wciąż nie odrobili tej nauki. We znaki sprowadzają się i długo widoczne na ekranie plansze ładowania, które wymagamy znajdować, gdy zmieniamy poziom a po jakimś zgonie.

Pod względem artystycznym gra utrzymuje styl poprzedniej części serii – zwiedzamy głównie industrialne ruiny miasta, ścieki, tunele czy laboratoria. Wyjątek stanowi sztuczny park – duża lokacja, którą wchodzimy trochę daleko w połowie gry. Duża część młodzi w drugich pracach że nie zrobiłaby dużego wrażenia, tu jednak posiada bardzo gorącą i praktyczną odmianę. Także gdy w pierwszym The Surge odwiedzane lokacje jako takie nie imponują, jednak za to skutecznie budują spójność i prawdę tego świata, który przecież sam w sobie nie jest za dobrym polem do jedzenia.

 

Dwa etapy w stronę Dark Souls a indywidualny krok wstecz

 

The Surge 2 toż nadzwyczaj opłacalna gra. Jakby nie patrzeć, jest toż interesująca produkcja nastawiona na walkę, w której starcia lśnią, sprawiają frajdę i powoli się nie nudzą. Tytuł ten określa też ciekawie wykreowany świat, solidna warstwa techniczna (chociaż w wersji konsolowej, choć z niewielu drobnymi ale) oraz odrobione zadanie domowe, jeżeli szuka o najwyższą trudność poprzedniej odsłony cyklu – frustrujący projekt poziomów.

Punkt w niniejszym, iż stanowi wtedy jeszcze gra... pewnie nie łatwa, natomiast nie tak duża, kiedy można by po niej oczekiwać. Po dokonania tego gatunku sięgają specyficzni gracze, mający bardzo istotne oczekiwania – wymagają oni dużego stopnia wyzwania, jakie ich wymęczy, podda ich wiedze próbom, a na koniec zaserwuje olbrzymie pokłady satysfakcji, jeżeli mu potrafią. I The Surge 2 tego nie oferuje. Nie poczułem się specjalnie dumny z siebie, gdy skończyłem zabawę. Nie daleko, niż gdybym przeszedł Assassin’s Creed czy Yakuzę.

Dlatego zanim zdecydujemy się na romans z kolejną produkcją Deck13, warto być przekonanym tego, na co się piszemy. Jako weterani Nioha, Bloodborne’a, wszystkich Dark Soulsów i doskonałego The Surge możemy dzięki temu zapobiec dużego rozczarowania. Oraz z różnej części – jeśli zawsze chcieliśmy zacząć tego modelu gier, ale baliśmy się, że potrafią być one dla nas zbyt duże, to odpowiednio The Surge 2 ujawnia się w obecnym elemencie najlepszym punktem wejścia, by zobaczyć, o co w ostatnim ludziom chodzi.

sjartha4f9

Saved by sjartha4f9

on Dec 20, 19