Skip to main contentdfsdf

Home/ gardenbtmq's Library/ Notes/ Recenzja Jeszcze jest czas 2020

Recenzja Jeszcze jest czas 2020

from web site

Kiedy Sverrir Gudnason pojawia się po raz ważny w tworzących minutach "Jeszcze jest czas", nie że go dokładnie, bo kamera filmuje aktora przez szybę. Świadom, że oglądam obraz w reżyserii Viggo Mortensena oraz z Viggo Mortensenem w obsłudze, założyłem, że to prawdopodobnie John Petersen, w którego wciela się właśnie on. Pudło. Osobę z otwierającej film retrospekcji to ojciec Johna, Willis, raz wykonywany przez Lance'a Henriksena, a raz właśnie przez Gudnasona. Nie rozumiem, czy moja wada była jedyna, lub może wstąpił w zastawione przez Mortensena-reżysera sidła. Grunt, że ostatnie kilka chwili ekranowej iluzji, gdy Gudnason wygląda jak Mortensen, procentuje tematycznie. Oto rodzic oraz syn, tak do siebie podobni, i jednocześnie tak bogaci.

 

 

Mortensen w bezpośrednim debiucie reżyserskim wspomina o napiętej relacji pomiędzy dwoma Petersenami: Johnem a Willisem. Konserwatywny farmer z Południa podupada na uzdrowieniu również przerzuca się do Stan Angeles, by zamieszkać ze bliskim synem, jego partnerem (Terry Chen) i kierowaną przez nich wspólnie córką (Gabby Velis). Pod jednym dachem spotykają się tu dwa światopoglądy, dwie postawy, dwie Ameryki. Willis jest nudnym mizantropem, który wyszczekuje na lewo również należeć kolejne homofobiczne, rasistowskie i seksistowskie obelgi. John to natomiast liberalny gej głosujący na Obamę. Jeden naród, jedna krew, dwa nowe światy.

 

 

Mortensen z premedytacją inscenizuje starcie, które wybrzmiewa także na systemie osobistym, kiedy i uniwersalnym, w skali mikro oraz makro. Podzielona grupa jest tu komórką podzielonego społeczeństwa, gdzie południe wadzi się z północą, lewica z prawicą, a patriarchat z LGBT, obie strony okopane w bezpośrednich dwóch wieżach z kości słoniowej. Mortensen – nie tylko reżyser, ale także scenarzysta (oraz autor muzyki) – sugeruje, że całe podziały zaczynają się już w polskich domach. Mówi wprost: nic dziwnego, że mężczyzny nie mogą się porozumieć, skoro nawet ojciec nie umie znaleźć płaszczyzny porozumienia z delfinem (oraz vice versa). "Jeszcze jest czas" przynosi więc filmowe proszenie o możliwość komunikacji.

 

 

Starcie Willisa z Johnem to więcej pojedynek aktorski. Mortensen wyciąga Henriksena z innego celu oraz opuszcza go ze smyczy. Willis jest warczącą, kąśliwą, antypatyczną bestią i Henriksen z premedytacją nie bawi się w granica, ziejąc jadem na lewo oraz prawo. Tym ciekawiej wypadają nieliczne momenty, gdy ojciec opuszcza gardę i rozwija czułą stronę, często w stosunku z wnuczką – że jedną osobą, dla jakiej nie nosi na podorędziu jakiejś zniewagi. Mortensen jako John okupuje przeciwny biegun ekranowej ekspresji. Wszystka jego wartość polega na trzymaniu emocji pod kontrolą, na sugerowaniu wewnętrznego zmagania, żeby pozostać cierpliwym również nie dać się wziąć na jedną wulgarną przynętę ojca. Henriksen wali na oślep jak z automatu, Mortensen jest natomiast strzelbą, która za jakąś cenę bada nie wystrzelić. Trajektorie bohaterów wybierają się na torze kolizyjnym: sam wymaga w efekcie stonować, drugi musi wreszcie wybuchnąć. Pytanie, czy spotkają się w pół drogi, czy zniszczą siebie nawzajem.

 

 

"Jeszcze jest czas" najlepsze jest odpowiednio tutaj, w historiach między Henriksenem a Mortensenem. W okresach, gdy Mortensen-reżyser bada połać ziemi niczyjej między nakreślonymi dość grubą krechą opozycjami. Jak radzić? Jak rozpoznać granicę tolerancji? Jak długo znosić atak? Jak odróżnić asertywność od egoizmu? Gdzie dokonuje się wolność jednego człowieka, a zaczyna godność drugiego? Gdzie dokonuje się obiektywizm, a zaczyna symetryzm? To problemy, które posiadają paraliżować i Mortensen portretuje ten impas, aby go przepracować. Nie do celu mu się jednak udaje. Między innymi dlatego, że pat między ojcem i synem to dramat bez dramaturgii. Niestety: Mortensen dość szybko przestaje odkrywać nowe strony i po prostu robi kolejne okrążenia po błędnym kole. Impas trwa.

 

 

Materiałem do zwalczenia tej stagnacji uważały być oczywiście retrospekcje. Widzimy w nich Willisa jako młodego mężczyznę próbującego dźwignąć ciężar ojcostwa. To ważny narracyjny akcent, bo pomaga zrozumieć, jako dużo przeszłość determinuje relację bohaterów także jako wysoce jest nadal ważna w ich codzienności. Ale reżyser osadza się jakby w pół drogi. Ot, paradoks: Mortensen wnioskuje, byśmy próbowali wysłuchać i poznać nową część, a przecież Willis do tyłu filmu pozostaje enigmą. Nieprzenikniony Gudnason w pozycji Willisa sprzed lat jest nic wspólnego z dojrzałym Johnem-Mortensenem niż ze starym Willisem-Henriksenem. I choć (powtórzę) ten niuans zbliża postacie starego i syna, to natomiast bardzo zaciemnia, niż rozjaśnia.

 

 

Kiedy Willis mówi do nowo narodzonego Johna "przepraszam, że sprowadziłem cię na obecny świat, aby mógł umrzeć", czuć tu jakiś mizantropiczny, depresyjny rys – ale scenariusz nie zgłębia tematu. Możemy a tylko zgadywać, co daje gościem również nie prześciga się jego gniew. Możemy czuć, bądź jego potomek jest naprawdę różny pod wpływem matki (Hannah Gross), przepaści pokoleniowej czy też czegoś nowego. Problem nie w współczesnym, że Mortensen nie reaguje na te pytania, jednakże w ostatnim, że nie umie ich przekonująco sformułować.

 

 

Są tutaj jednak liczne niejasności, pęknięcia, które zamiast frustrować – frapują. Wątek "męskich" rytuałów przejścia, które posiadają jak budować charakter, i właściwie traumatyzują i dziwią (patrz: polowanie na kaczki). Przebłyski czarnego humoru, choć w części z prezentowanym przez Davida Cronenberga proktologiem (Mortensen twierdzi, że nic nie obsadzonym dla żartu). Ironia momentu, gdy kłócący się z synem Willis widzi w telewizji "Rzekę Czerwoną" Howarda Hawksa, western w jakim symboliczny ojciec John Wayne skacze sobie do oczu z niewielkim synem Montgomerym Cliftem. Jasne, czuć w "Jeszcze jest czas" warsztatowe rozedrganie reżysera-debiutanta. Ale czuć też debiutancką szczerość, pasję, chęć powiedzenia czegoś swego również ważnego. Pierwsza klasa nawiązania kontaktu podjęta. https://filmyzlektorem.pl/dokumentalny/

gardenbtmq

Saved by gardenbtmq

on Apr 25, 21